wtorek, 25 stycznia 2011

ogólnikowo o nieporozumieniach

Tak długo czekałam na jakąś zmianę, i chyba się doczekałam. Niewiarygodne jak wszystko mogło się zmienić. Wstydzę się ostatniej kłótni, gdy widzę jak jest obecnie. Przecież mogło być tak od samego początku. Teraz jest inaczej. Tak się boje, że to tylko chwilowe, uważam na każde słowo. Nienawidzę nieporozumień. Mała sprzeczka potrafi doprowadzić do końca, później tak trudno wszystko wytłumaczyć, trudno powiedzieć przepraszam. Nie lubię się przyznawać do błędów, a jeszcze bardziej nie podoba mi się jak ktoś mi je namacalnie udowadnia. Tak łatwo powiedzieć, że wina stoi po obu stronach, a prawda jest czasem inna. Ale to już przeszłość, odległa o kilkaset tysięcy mil. Wolę iść na kompromis. Wtedy jego usta spotykają się z moimi, a serce podpowiada nam co dalej. Od dawna nie czułam się taka szczęśliwa.

wtorek, 11 stycznia 2011

dziękuję

Dziękuję wam za taką troskę i rady, które pisaliście pod ostatnią notką. Cieszę się, że mam w was oparcie. Na wszystkie komentarze odpisałam pod poprzednim postem.
Muszę wam powiedzieć, że taka sytuacja jak ostatnio zdarza się bardzo rzadko (może dwa, trzy razy do roku), ale za to trwa długo. Tydzień, czasem więcej. Ostatnia notka powstała pod wpływem impulsu, chwili. Przez moment nie radziłam sobie z niczym i musiałam to napisać, bo się bałam. Myślałam, że się zatracą, zapomną o mnie, że już nie dadzą rady nad tym zapanować. Wiem jak silna jest pokusa i jak niebezpieczne uzależnienie, że potrafi to zabić człowieka lub sprowadzić go na dno. Wtedy byłabym już zupełnie bezradna. I nie wyolbrzymiam niczego. Uwierzcie mi, wiem doskonale o czym pisze. Wychowałam się w takim zasranym środowisku. To nie był mój wybór, nie mogę mieć do nikogo pretensji.
Obecnie jest już dobrze, sytuacja w domu jak najbardziej pozytywna, nic się nie dzieje. Rodzice przestali, a ja w spokoju mogę zająć się swoimi sprawami. Mam teraz więcej czasu na naukę i myślę, że przez najbliższe pół roku mam spokój. Potem koszmar się powtórzy, jestem o tym przekonana. Może wtedy też będę tutaj i o tym przeczytacie lub nie. Zależy czy do tego czasu stanę się silniejsza i nie będę dawać się otumanić złym bodźcom.

wtorek, 4 stycznia 2011

krzyczę, a nikt mnie nie słyszy

O równowadze emocjonalnej nie mogę nawet pomarzyć. Codziennie ta sama śpiewka, a ja już im nie wierze. Potrafią wyprowadzić mnie z równowagi w ciągu kilku sekund. Nie wiem jak mam nad nimi zapanować, nie wiem jak mam ich przekonać, że robią źle. Są nieodpowiedzialni. Wiem, że w niektórych domach jest jeszcze gorzej. Z tego całego bałaganu jaki panuje na świecie, ja najgorzej nie mam, ale to co dzisiaj się stało przechodzi ludzkie pojęcie. Oni chyba na prawdę robią to specjalnie. Nie wiem do kogo mam się zwrócić o pomoc. Nie mogę się zwrócić do nikogo, przecież jak ktoś zobaczy co się dzieje w moim domu, będę miała kłopoty. Jak ich powstrzymać? Czy oni na prawdę szczęście znajdują na dnie butelki?
Poproszę o odrobinę szczęścia w nieszczęściu . . .