Już po wszystkim, zaliczyłam egzaminy. Może nie jest to poziom jaki
chciałam uzyskać, ale jestem zadowolona, ponieważ nie mam poprawki.
Dałam radę zaliczyć historię sztuki, która jest moim przekleństwem i
myślałam, że nie dam sobie z nią rady. Dostałam taryfę ulgową, teraz
muszę się postarać w przyszłym semestrze, bo wiem, że drugi raz takiej
szansy nie dostanę. Czekam na ostatni wpis. A jutro czekają mnie
dodatkowe lekcje angielskiego, nie wiem jeszcze czy pojadę na nie, bo
jakoś nie mam chęci na naukę po tej sesji.. Jestem wykończona.
Zawiodłam sama siebie w pewnej sprawie o której nie chciałabym na
razie wspominać. Gdzieś już wspomniałam o tym, że lubię masochistyczny
styl życia. Dostaję w dupę, mówiąc kolokwialnie, a i tak wchodzę to po
raz wtóry mając nadzieję, że jeszcze wszystko się zmieni. Nie chcę
oszukiwać samej siebie i moja cierpliwość też ma swoje granice. Nie
zdawałam sobie sprawy z tego jak człowiek może bić się z myślami, to
takie wewnętrzne rozdarcie. Myślę jedno, a robię zupełnie na odwrót
obiecując sobie, że tym razem będzie zupełnie inaczej. Nie dam rady w
pojedynkę.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz