Wyniki próbnych matur po części są dobre, po części nie chciałabym
ich nigdy poznawać, np z niemieckiego. Mimo moich problemów
merytorycznych to z polskim nawet nieźle sobie poradziłam, matematyka
też mnie zaskoczyła ale na pozytyw. Jedynie co mnie zmartwiło to właśnie
język i to na podstawie. Muszę się wziąć do pracy, i polski też muszę
pozaliczać, bo jak na razie to jest bardzo kiepsko.
Miałam ostatnio zajęcia z psychologiem szkolnym. Mówił nam o stresie.
Wiedzieliście, że dzieli się na dobry stres i zły? Ja nie wiedziałam.
Teraz przynajmniej mam porównanie i już wiem, że jak czuję się tak jak
dzisiaj to zadziałał bodziec złego stresu. Krótko mówiąc zrezygnowanie i
osłabienie, które odczuwam ma związek ze złym stresem, a nie depresją
choć objawy są bardzo do siebie podobne. Zadaniem psychologa zapewne
było by odwieść nas od myśli, że szkoła powoduje, że czujemy się
bezradni, bo to wyłącznie nasza wina, tzn. siedzi to u nas w głowie i
tylko mamy takie wrażenie bla bla bla. Jak dla mnie to bzdury, bo jeśli
ktoś mówi ci „jesteś beznadziejna i nie umiesz używać intelektu, nie
pracuje z małpami, a jednak mam takie wrażenie” to chyba nie nasza wina,
że zaczynamy myśleć w taki a nie inny sposób.
Wnioski pozostawiam wam. Nie mam nic więcej do dodatnia.
Pozdrawiam moją panią od języka niemieckiego.
____________________
-I nigdy więcej mi tak nie rób! Słyszysz?..
-Tak, kocham Cię.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz