Tak, tak miałam dziś test diagnostyczny. Dla jednych był on maturą
próbną, dla drugich metoda sprawdzenia się, a dla innych przepustką na
egzamin maturalny. Czemu na egzamin? Pani profesor dyskretnie ujęła, iż
każdy, kto nie zaliczy tego testu na co najmniej 40% może spotkać się z
nieprzyjemną sytuacją na koniec semestru, gdzie okazać się może, że do
matury nie przystąpi. Nie wiem naprawdę o co tej kobiecie chodzi. Na
maturze wystarczy mieć 30%, czy ona nie wymaga zbyt wiele od osób, które
nie są tak wspaniałe z języka polskiego jak ona? Nie rozumiem tego.
Czytanie nie było najgorsze, ale zawsze mogło być łatwiejsze.
Wypracowanie – pierwszy temat:”Potop”, drugi: zestawienia „Ludzi
bezdomnych” i „Cierpień młodego Wertera”. Rzecz jasna wybrałam ten
drugi. Tematyka trudniejsza, ale lektury lepiej znałam niż „Potop”, więc
nie rzucałam się na głęboką wodę.
Na jutro mam się przygotować z całej epoki romantyzmu + PRL i Gomułka.
NO kocham tą szkołę.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz