Uświadomiłam sobie jeden z większych problemów, które dotyczą mojej
osoby, a wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wielu
psychoterapeutów i psychiatrów przyznało ostatnio w jednej z gazet, że
związki rozpadają się, ponieważ jedna ze stron, a może dwie mają bagaż
życiowy, z którym nie potrafią sobie poradzić (nie musi tak być i
przyczyną może być zupełnie co innego). W większości jednak „przypadków”
okazuje się, że pary postanawiają się rozstać, ponieważ ich
różnorodność charakterów nie idzie w parze. Ponoć to tylko przykrywka, a
ludzie nie potrafią mówić wprost co im po głowie chodzi. Później
powstają niedomówienia i nieporozumienia. I tak sobie teraz myślę, że ja
też nie poradziłam się z przykrymi doświadczeniami, które mnie spotkały
w dzieciństwie i teraz nie umiem szczerze stworzyć zdrowej relacji z
kimś dla mnie ważnym, a może to mój akt desperacji pozwala na
dopuszczanie myśli, że to moja wina. Skoro wiem, że tak nie jest.
Kulminacyjny punkt przekroczył on, tylko nie wiem, dlaczego to ja czuję
się paskudnie.
Chyba powoli będę kończyć tutaj.. muszę się przenieść.
OnetBlog nie radzi sobie z ilością błędów na stronie. Tu nie da się funkcjonować.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz