wtorek, 28 maja 2013

dziękuję

Ten weekend był chyba jednym z najdłuższych weekendów ostatnich czasów + do tego, ciągle czuję, że dziś poniedziałek! Może dlatego, iż wczoraj cały przespałam - ale po kolei.

Całego tygodnia, można powiedzieć z ręką na sercu, nie spożytkowałam dobrze (dlaczego jestem taka leniwa!), piątek i sobotę też poświęciliśmy z D dla siebie. A więc było dużoooo przytulania i rozmów o wszystkim i o niczym!
Odliczaliśmy de fakto czas do niedzieli, ponieważ w niedziele wybierałam się z D na komunię do jego chrześnicy. Wstałam o wiele za wcześnie, ale nie chciałam się spóźnić.. Włożyłam sukienkę zrobiłam włosy i makijaż i czekałam na na moją małpeczkę :) Najpierw kościół, później na chwilę pojechaliśmy do jego mamy (gdzie ją poznałam i widziałam po raz pierwszy), a później skromny obiad, spacer z małą i .. No właśnie, koło 19 zadzwonił do mnie kolega. D odebrał i okazało się, że prawdopodobnie jedziemy do Konina (co się później okazało to było Stare Miasto koło Konina) na koncert. LemON po raz 3. Nie ukrywałam swojego zadowolenia i tego jak bardzo cieszę się na tę wiadomość. Zdążyliśmy na ostatnie 20 minut koncertu, ale opłacało się!! Niesamowite emocje. Poznałam w końcu dwie wspaniałe kobietki z którymi już od dawna umawiałam się na jakiś wspólny koncert (podziwiam, że pani M mnie poznała! - wydzierający się, fałszujący mały gremlin ze mnie..). Był śpiew, śmiech i łzy ! Był nawet "Sen o Wiktorii" za co bardzo dziękuję chłopakom! Tak jak wspomniałam wcześniej - niedziela była tak długa i tak niesamowicie dobra, że później nawet poniedziałku nie było. A teraz... teraz zabieram się za notatki, animację i jeszcze raz notatki. W weekend pierwsze egzaminy, więc może mnie tu troszkę nie być.. Ale postaram się nadrobić.
Refleksją tych ostatnich dni jest to, że przy nim łatwiej spełniać mi marzenia! Przy nim wszystko jest łatwiejsze!
Dziękuję za liczne komentarze pod poprzednią notką! Jesteście kochane :)

Kocham Go najbardziej na świecie!


poniedziałek, 20 maja 2013

w tym samym roku : ja i on - jak to było..

Przeznaczenie...
Niektórzy wierzą bądź nie, inni uważają, że to śmieszne, a jeszcze inni, że czegoś takiego nigdy nie było i nie będzie.. Wszystko co się dzieje jest konsekwencją naszych czynów. No dobra... Jest, ale nie do końca. Wierzyć w przeznaczenie to tak jak wierzyć w nadejście lepszego jutra. Przeznaczenie raczej nie kojarzy mi się z niczym negatywnym. A czy ja wierzę w lepsze jutro? Każdego dnia. Dlaczego z dnia na dzień miałabym martwić się o związek, o mieszkanie, o zaliczenia, o sesje, o to że za 3 semestry kończę studia, jeśli nie chciałabym tego w jakiś sposób wykorzystać później ? Wykorzystać z korzyścią dla dwóch osób. Podobno niezależnie od tego kto jest dla nas najważniejszy na pierwszym miejscu powinniśmy stawiać swoje potrzeby. Ja stawiam je na równi, bądź czasem zapominam o tych swoich, ponieważ przyjemność sprawia mi wielką troska o tego najbliższego. Ale wracając do tematu, czy przeznaczeniem jest to, że poznałam go w 2006 roku - kiedy miał już partnerkę - ja w 2012 roku zakończyłam swój długi choć melodramatyczny związek, kilka miesięcy później on zakończył swój, po czym wpadliśmy na siebie całkiem przypadkowo w zasadzie. Nie wiedziałam co u niego słychać, nie wiedziałam czy nadal kogoś ma. Dowiadywałam się po kawałeczku od niego samego. Czy uważam to za przeznaczenie? Kiedyś tam jako nastolatka poznałam D. na występach (a... no bo on tańczy). Wzroku nie mogłam od niego oderwać.. Poprosiłam koleżankę, aby nas sobie przedstawiła. Przez 6 długich lat mogłam jedynie podziwiać go za taniec. Co najlepsze ubiegłego roku, gdy go spotkałam - też tańczył - tyle, że na imprezie. Wcale nie musiałam tam iść, mogłam jechać gdzieś indziej, mogłam też siedzieć na górze (bar i palarnia) kiedy on był cały czas na dole (parkiet) i tańczył jak szalony. Mogliśmy się nie spotkać. Ale jednak.. Jeśli to nie jest przeznaczenie, to jakiś mega wielki zbieg sprzyjających okoliczności.

"-Kochanie, a wolałabyś niespodziewane zaręczyny czy uroczysty obiad/kolację?"
Rozmawiamy.. dużo rozmawiamy :)

Niektóre z Was chciały prywatne zdjęcia. Nie mam dostępu do swojego komputera jak na razie, a natchnienie na notkę przyszło... To może jak już tak przy temacie D jesteśmy to macie jakieś wspólne zdjęcie. 

Sokolnicki Las i można powiedzieć - nasz drugi spacer wtedy już jako pary.


wtorek, 7 maja 2013

w jakimś stopniu wpływa...

Przeszłość to jedno ze zjawisk nam towarzyszących od zawsze na zawsze, nawet to, że minutę temu weszłam tutaj należy już do przeszłości i zapisało się na którejś z nowych białych kartek. Przeszłość wpływa na nasze dotychczasowe decyzje, na to co nas otacza. Nie zawsze jednak przeszłość potrafi nas czegoś nauczyć więc popełniamy te same błędy i nie widzimy w tym nic złego, po czasie dopiero analizując zdajemy sobie sprawę, że mieliśmy już do czynienia z podobną sytuacją. I co wtedy się dzieje ? - Obiecujemy sobie zazwyczaj, że to już ostatni raz - często myląc się, bo to nie był ostatni raz. Są też kręgi, osoby, przyjaciele, wrogowie, którzy wpływają na teraźniejszość. Znam kogoś takiego. Pozornie nie musi robić dosłownie nic - nie musi, a niszczy. Tylko, że ja jestem silna. Cierpliwość popłaca, tak to sobie tłumaczę.

I coś dla Was kochani moi - teledysk jest z przesłaniem KLIK - jak dla mnie mistrzowski!
**Chcecie żebym do postów dołączała inspiracje, czy też moje osobiste zdjęcia?