środa, 26 grudnia 2012

jak długo?

Za dużo skrajnych emocji. Targają mną jak tylko mogą i myślą, że się szybko poddam. Otóż nie, walczę o przetrwanie w świecie pełnym naiwności i niebezpieczeństw, które czekają na błąd z mojej strony. Popełniam ich dużo, dlatego nie trzeba się zastanawiać zbyt długo jak teraz wyglądają moje losy. Przez pewien czas wszystko stało w miejscu i wciąż przeżywałam retrospekcje! Ale lubię to. Jest niesamowity. Co najważniejsze nie mówię tu o kimś o kim pisałam wcześniej (bo dobrze przewidywałam, że happy endu nie będzie). I chyba jest jak powinno być. Dzieje się powoli, aczkolwiek ostatnio przyspieszyłam akcję. Stał taki... bezbronny. A jego usta smakowały jak cała czekolada świata! Mam go na wyciągnięcie ręki, miałam go od zawsze. I wiecie co? Poczekam...

poniedziałek, 17 grudnia 2012

nie wiem

Niesamowity prąd, dreszcz zalewał moje ciało. Zapomniałam już jak to jest. Zapomniałam jak to się czuje. Jedyne czego mi teraz trzeba to zauroczenia - no naprawdę. Rozsądek wygrywa, ale jest już osłabiony, bo serce się nie poddaje. Jest dziwnie.
Wiem, że nie mogę tak myśleć, nie mogę być egoistką, nie mogę być.. Wpadłam w środek twoich ciemnych oczu. Potrzebowałam zapewnienia, że jest dobrze, mimo tej ciszy, która wydawała się być nieprzerwana. Dostałam je, chyba z nawiązką. Tylko co ja mam teraz z tym zrobić?

środa, 12 grudnia 2012

3 lata

Długo zbierałam się do napisania tej notki, bo tak na prawdę nie wiem od czego zacząć. Niedawno, kiedy przenosiłam się z portalu onet na blogspota prześledziłam wszystkie swoje wpisy z końca 2009 roku, aż do dziś. Otóż mijają nam kochani 3 lata od mojej pierwszej notki. Oczywiście bloga zaczęłam pisać wcześniej, ale później usunęłam go nie pamiętam z jakiej przyczyny, czego teraz bardzo żałuję. Natomiast nieprzerwanie piszę od 3 lat. Porównując moje wpisy z tamtego okresu do tych dzisiejszych zauważam ogromną, no może nie ogromną, ale znaczącą zmianę w pisaniu notek. Niektóre z nich są na prawdę o niczym i czasami mi się wydawało, że pisałam je wtedy pod przymusem, bo przecież coś napisać trzeba. Zaczęłam zastanawiać się jaki na początku miałam cel, do czego chciałam dążyć zakładając pierwszego bloga. Wtedy wydawało mi się, że ludzie i tak tego nie czytają. Oczywiście jest to totalną bzdurą, ponieważ z biegiem czasu zauważyłam, że zdobyłam grono osób, czytelników, którzy analizują mój każdy post i starają się doradzić, wyrazić swoje zdanie na dany temat. Większość z nich przestała pisać, nie wiem dlaczego, bynajmniej ja chyba nigdy nie przestanę. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała przestać. Nie wiem czy adres bloga ulegnie jeszcze zmianie, ponieważ myślę nad własną domeną i tak jakby "moim osobistym" blogiem, na razie jest mi tu dobrze. Reasumując, chciałam wam wszystkim bardzo serdecznie podziękować za to, że jesteście ze mną i komentujecie każdy wpis. Jest mi niezmiernie miło, że mam dla kogo pisać i cieszę się, że grono to się powiększa.
Tymczasem uciekam pod ciepłą kołderkę z kubkiem gorącej herbaty.
No i mam do was pytanie, czy chcielibyście dowiedzieć się o mnie więcej? Nie wiem, może macie jakieś pytania, na które mogłabym odpowiedzieć?

Do następnej notki..

niedziela, 2 grudnia 2012

mega emocje - LemON

Chciałam się dziś z wami podzielić moimi odczuciami po piątkowym koncercie LemONa w klubie Mocca Music Club w Warszawie. Od przeszło 2 tygodni leżały na moim biurku bilety na ich koncert i wydawało się to tak nierealne i odległe, że sama do końca nie wiedziałam czy uda mi się tam dotrzeć. Oczywiście dostałam od rodziców zakaz jechania autem (bo za daleko, bo się boją, bo to ponad 150 km). Nie chciałam jechać pociągiem, bo pewnie bym się zgubiła w Warszawie chwilę po tym jak bym z niego wysiadła. Dzięki Bogu są na tym świecie osoby, na które można liczyć i nie wiem do tej pory jak mu się za to odwdzięczę! Podjechaliśmy pod klub, kolejka była niesamowita, a temperatura pewnie minusowa. Nie wiem, ale czułam, że zamarzam. Kiedy weszłam do środka przeraziło mnie to małe pomieszczenie, od razu pomyślałam, że na bank wszyscy się nie zmieszczą. Chyba jednak jakoś daliśmy radę, ale ścisk był.. Na początek dostaliśmy dawkę muzyki od genialnego Michała Łoniewskiego (na dole będziecie mięli jego zdjęcie). Niesamowicie uzdolniony młody chłopak! Kto tam był i kto oglądał Must Be The Music, na pewno podzieli moje zdanie. A przy tym Michał to bardzo pozytywny facet. Kilka minut po 22 na scenę wszedł Igor z zespołem. Ten niepozorny, szczupły blondasek usiadł przy klawiszach, a mi na sam dźwięk jego głosu zrobiło się gorąco. Cieszyłam się jak małe dziecko mając go tak blisko siebie! Dosłownie na wyciągnięcie ręki. Kiedy już się "rozsiedli" wygodnie na swoich miejscach z głośników wydobyła się dobrze znana mi melodia "Litaj ptaszko". Później było już tylko lepiej. Od pierwszych wersów wyśpiewanych tym mega niesamowitym głosem do samego końca towarzyszyły mi ciarki! Gdzie tam ciarki, to były CIARYYY ! Skrzypce, gitara, fortepian, perkusja i głos Igora. Tylko tyle wystarczyło bym mogła zapamiętać ten wieczór do końca życia. Autografy zdobyte, płytka podpisana niestety tylko przez 3 członków zespołu, ale to zawsze coś. Igora dogoniłam kiedy wsiadał do taksówki (nie ważne, pewnie i tak uznał, że jestem nienormalna). Przy okazji miałam szansę poprzytulać się troszkę do pana Adama Sztaby (mistrz klawiszy jak dla mnie, niesamowity człowiek) podczas robienia zdjęcia :)
Nie mam pojęcia czy to czas przyśpieszył, ale po koncercie miałam mały niedosyt, chciałam jeszcze i jeszcze! Zamykałam oczy i drżałam przy "Pizno" i "Nice". "Napraw" to już w ogóle majstersztyk! Jeśli macie ochotę zapraszam do kupna płyty LemONa, która miała swoją premierę 27 listopada. Ja wiem, że ich muzyka jest specyficzna, ale ja osobiście nie znam żadnego innego zespołu, który przekazuje tyle skrajnych emocji. W ich melodiach jest wszystko: miłość, smutek, radość, cierpienie. Każdy może "wziąć" coś dla siebie! Chyba nie znajdę innych słów, by opisać co tam się działo, nie ma na to odpowiedniego określenia. LemON wypełnił to małe pomieszczenie swoją wrażliwością, pięknem i co najważniejsze miłością. Ani na chwilę nie zwątpiłam, nie żałowałam, a z każdą następna piosenką porywali moje serducho ze zdwojoną siłą! Bodajże od piątku "Będę z Tobą" jest na 1 miejscu POPlisty za co gratuluję chłopakom i dziękuję każdemu kto głosował. Żałuję bardzo, że Radio Edit tak strasznie różni się od "prawdziwej" wersji, ale cóż zrobić. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam tym postem. Po prostu posłuchajcie i pooglądajcie (zdj robiłam ja).


 
 LEMON "PIZNO" -TUTAJ klik
 

Michał Łoniewski @FACEBOOK


Igor Herbut @FACEBOOK
@fanPAGE



LemON @FACEBOOK


poniedziałek, 26 listopada 2012

nie rozumiem

Dziękuję wam za tak ciepłe przyjęcie. Jest mi naprawdę bardzo miło.

O czym dziś napisać? Miałam tyle tematów, a teraz siedzę i gapię się w ekran monitora. Jest to z pewnością spowodowane ostatnią wiadomością jaka do mnie dotarła, mianowicie ktoś znów odebrał sobie życie. Tak po prostu, wystarczył mu sznurek. Jest to na prawdę bardzo przykre, gdzie byli jego rodzice? On miał dopiero 19 lat. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem takiego zachowania. Tak na prawdę to odwaga odebrania sobie najcenniejszego daru jaki otrzymaliśmy czy tchórzostwo przez niemoc życia w społeczeństwie, w którym jest tak jak jest. Oczywiście zdania są podzielone i dla niektórych jest to głupota, niektórzy to podziwiają, nie negują, aprobują. Każdy ma prawo do własnego zdania. Tak na prawdę wydaje mi się, że to wyjście po najmniejszej linii oporu.
Nie wiem czy potrafiłabym się zabić. To strasznie egoistyczne, samobójcy zapominają chyba o najbliższych. Taka osoba zostawia siostrę, brata, rodziców i kończy ze sobą.
A i zostaje jeszcze kwestia zniczy na facebooku [*] - symboliczne, ale jakże głupie. Ludzie lepiej pomódlcie się zamiast pokazywać wszystkim wokół jak wam bardzo żal, a za życia tego chłopaka nawet mu ręki nie podawaliście.
Pesymistycznie dość, ale taki dziś mam nastrój.

sobota, 17 listopada 2012

zaczynamy od nowa

Jak widzicie jestem w nowym miejscu, z nowym adresem. Jeśli ktoś mnie pamięta to byłam na blog.onecie (monolog-stanu-skupienia.blog.onet.pl). Tam jak na razie nic nie ma, ale adresu nie usuwam. Przeniosłam wszystkie notki na blogspota, jakoś się z nimi utożsamiam, więc nie chciałam ich stracić, a co będzie na onecie to nie wiem.
Nie zaczyna się zdania od "a więc", także od razu przejdę do tego co się u mnie ostatnio dzieje. Miałam 3 tygodnie wolnego od zajęć na uczelni, tzn został mi jeszcze tydzień. Nie mam żadnych motywacji, aby wziąć się do pracy. Bardzo będę później tego żałować. Wiem.
Jako, że jest sobota myślę gdzie by się wyrwać z domu i poszwendać po mieście.. Ale pogoda jakoś współpracować ze mną nie chce i jest strasznie zimno, a ze mnie niesamowity zmarzluch.
Nie linczujcie mnie za wygląd bloga, dopiero się tu rozporządzam i poznaje wszystkie opcje.
Tak na prawdę notka bez ładu i składu, bo to tak na początek. Poprawię się! No i myślę, że notki tez będę częstsze. Zwykle tego nie robiłam i byłam zupełnie anonimowa, ale jeśli chcecie to wrzucę jakąś swoją fotkę czy coś. 
Jeśli o kimś zapomniałam i nie dodałam go w linkach to piszcie w komentarzach :)

niedziela, 11 listopada 2012

i są nowości

Nie wiem jak wy, ale mi się ten nowy układ bardzo podoba. Oczywiście wiem, że nad blogiem muszę troszkę popracować, bo teraz on korzystnie nie wygląda. Chciałabym (i mam nadzieję, że mi się uda) zrobić swój własny szablon, ale nie mam na razie pomysłu. Może wy macie?
Nowości nie tylko pojawiły się na blogu ale i w życiu. Jest jakoś inaczej, wciąż jednak mam nieodparte wrażenie, że mogłabym coś ze sobą zrobić. Nie wiem do końca co, ale czegoś mi brakuje. W ogóle pisząc tą notkę teraz jest jakoś inaczej.
Zaczynam czytać nową książkę. Mam nadzieję, że będzie ciekawsza niż ta poprzednia. „Dziewczyny z Hex Hall” to jedna z najnudniejszych książek jakie przeczytałam. Może to ze względu na wiek, ale chciałam zrobić przyjemność mojej młodszej siostrze, która była z niej bardzo zadowolona. JA nie bardzo, aczkolwiek przeczytałam. Przede mną „Pokusa” albo „Kocham Hollywood”. Nie wiem, co przeczytać pierwsze..

środa, 7 listopada 2012

przywiązanie, zmiany, zmiany, zmiany

Jestem strasznie przywiązana do tego miejsca, już nie tak bardzo do Onetu, który wkurza mnie niesamowicie, jak do tego adresu, do tego bloga. Tak bardzo nie chce się stąd przenosić, ale głupia zmiana szablonu jest dla mnie udręką, kiedy to obrazki się nie wgrywają, układ się nie zmienia, czcionka jest wciąż taka sama. Myślę coraz częściej o zmianie adresu. Nie wiem czy to będzie blog.pl , blogspot.com czy inne, myślę raczej o własnym adresie, o własnej domenie i własnej stronie. Wiem jednak, że wymaga to nie małego wysiłku dla, poniekąd osoby, która kodu nie zna jeszcze na tyle na ile powinna. Nie mniej jednak myślę o tym coraz częściej.
Pytacie mnie też czemu nie zamieszczam tu swoich prac. Otóż nie przywykłam do publikowania moich wytworów, bo jestem w stosunku do siebie bardzo krytyczna. Druga sprawa – jak wiecie, bądź nie transfer dodawania obrazów na bloga jest tutaj ograniczony. Niestety. Nie wiem jak z tymi albumami, ale nie chce mi się w tym bawić po uprzednich próbach ze zmianą układu bloga i szablonu. 
Myślę też o nakręceniu vloga. Na razie są to tylko pomysły, myślę, że powinnam zaangażować się w to jak najszybciej. Tylko żebym ja mogła to dla was z chęcią robić, wy musicie tego chcieć bardziej niż ja. Wiadomo, że dla siebie tego kręcić nie będę.. 
Dajcie mi znać co o tym sądzicie.
W następnej notce postaram się dodać tag: 7 faktów o mnie, czy coś takiego, bo też ktoś chciał. 
 

czwartek, 1 listopada 2012

zimno

Wszędzie zimno, w domu, na podwórku, pod kołderką i bez niej przy grzejniku też zimno. W sercu chłód. Wszystkich świętych – jak co roku powinnam teraz latać od grobu do grobu, ale nie przygotowałam się na to, nie czuję tego. Przyjdę do was później, obiecuję.
Tak bardzo kochać i jednocześnie nienawidzić!

sobota, 20 października 2012

wyklaruje się czy się nie wyklaruje?

Sytuacja jest oczywiście napięta w życiu osobistym jak i na uczelni. Ponoć mamy być traktowani jako studenci grafiki informatyki z indywidualnym tokiem nauczania. What? Czy tak trudno przenieść zjazd na następny tydzień i wszyscy byliby zadowoleni? No ludziee.. Tym bardziej, że była o tym mowa na samym początku, a oni kombinują, przekładają, ustawiają jakieś spotkania wtedy kiedy mamy zajęcia. Nie no horror – jak ja wytrzymam tu jeszcze 2,5 roku? Nie wiem! 

W życiu też ostatnio mam jakiś bałagan. Ostatnio oglądałam bardzo fajny film dokumentalny o tym, że jesteśmy w stanie zapanować nad swoim losem i nie wszystko musi się psuć, wystarczy, że będziemy wdzięczni za każdy dzień i skupimy się na rzeczach, które chcemy otrzymać. Przez większość czasu myślimy o tym czego nie chcemy i dlatego własnie to dostajemy, bo prawo przyciągania nie pyta czy tego chcemy czy nie. Ono daje nam to o czym myślimy!

poniedziałek, 15 października 2012

ciemność

Lęk przed ciemnością jest ostatnio dla mnie większy niż lęk przed samotnością. Tylko, że ten drugi też mnie nie opuszcza (ale o tym może innym razem). Coraz częściej myślę o rozmowie z kimś doświadczonym. Na świecie wiadomo, dzieją się rzeczy straszne, ale to chyba nie jest normalne, kiedy idąc ulicą rozglądam się dookoła czy czasami ktoś mnie nie śledzi. Najgorsze jest w tym to, że wtedy nie myślę racjonalnie, nie myślę czysto. Strach mnie paraliżuje. Dosłownie każdy mięsień mojego ciała się napina, oddech jest nierówny, serce bije szybciej. Jeśli dalej tak będzie to nabawię się jakiejś nerwicy. Nie obronię się w razie czego, nie będę potrafiła. Co mogło być przyczyną tego, że ostatnio tak strasznie zaczęłam się bać ciemności (ciemnych zakamarków, ulic, uliczek)? 
Dzięki, że mi o sobie przypominasz każdego dnia! :/

czwartek, 11 października 2012

wiadomo było od początku ..

Kilka dni temu odbył się u mnie w szkole pierwszy zjazd informatyczny i w czasie tego zjazdu opiekun naszego roku, przewspaniała Dora Hara -,- wymyśliła sobie spotkanie (obowiązkowe) i jakiś beznadziejny wernisaż (który wernisażem nie był – ale o tym za chwilę). Spotkanie przebiegło w ten sposób, że kilka nowych twarzy przyjechało tylko po to by się przedstawić, powiedzieć czego będą nas uczyli i przybliżyć nam swoją przeszłość.. NUDYYYY gorzej być nie może, otóż nie! Może być jeszcze gorzej. Krótka przerwa na papierosa, wracamy na „obowiązkowy, ciekawy wernisaż”. Po pierwsze czemu wernisaż jest obowiązkowy? Po drugie – pewnie obowiązkowy jest dlatego, że to tak na prawdę najnudniejsze w świecie warsztaty. Bez przygotowania (bo po co nas uprzedzać) z kilkoma kartkami i naostrzonym na szybko ołówkiem usiadłam wygodnie na krzesełku. Co będziemy szkicować? Postaci! No jasne, cóż by innego. Kilka osób z mojej grupy pozowało, ja też! I to chyba była najciekawsza część (a swoją droga nie wiedziałam jak trudne jest pozowanie). Później kolejna przerwa na papierosa, ale na zajęcia już nie wróciłam. 
Po kilkunastu minutach było jeszcze gorzej, kiedy dowiedzieliśmy się, że zjazdy graficzne i informatyczne będą w tym samym terminie. Zagotowało mi się wszystko w środku. 
„- A co z tymi osobami co są teraz na informatyce? Pomyślała pani o nich ? Przecież nie tak miało to wyglądać. 
DORA – Cóż (wzruszenie ramionami), będą musiały z czegoś zrezygnować .. „ 
NO CHYBA ŻART!

sobota, 29 września 2012

no tak!

Ten post miałam napisać pare dni temu, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Odnośnie pleneru – dwa kolejne dni wykładów nie były aż tak nudne jak mi się wydawało. Wykład o mandze bardzo ciekawy, chyba najbardziej intrygujący ze wszystkich poruszanych tematów. Kolejne dwa dni to plener w Warszawie, na którym mnie niestety nie było. W piątek uroczy wieczór przy fontannie ze znajomymi i jednym kolegą, który obchodził swoje 23 urodziny [GoudaBlog] i jak można się domyśleć nie dotarłam na zajęcia plenerowe w sobotę, szkołę odwiedziłam dopiero w niedzielę. Zaliczyłam jeden z najbardziej stresujących mnie egzaminów i dumnie mogę powiedzieć, że jestem na drugim roku informatyki. W tę niedzielę jadę po jeszcze jeden wpis i wtedy będę mogła powiedzieć, że jestem też na drugim roku grafiki artystycznej. To tyle z mojego nudnego życia. 
Nie wiedziałam nawet, że zakończenie jakiegokolwiek etapu w życiu jest aż tak cholernie trudne. Wydawało mi się tylko, że jestem całkowicie niezależna. Zrozumiałam to jednak za późno. Teraz mogę tylko czekać na skutki mojej decyzji. 
Zdajecie sobie sprawę z tego ile ludzi na świecie zakochuje się w nieodpowiedniej osobie?

wtorek, 18 września 2012

artIMPLANT

Po wielotygodniowej przerwie wracam na uczelnie. Nie rozpoczynam jeszcze 3 semestru, ale uczestniczę w zajęciach, wykładach i warsztatach artystycznych. Dziś odbył się pierwszy dzień pleneru i skomentować go mogę oczywiście złą organizacją, a raczej jej brakiem. Gdyby nie to, że musiałam jechać i oddać zdjęcia, które poniekąd były moją pracą domową na wakacje, a temat to „Wizualne opisanie miasta” i chodzi tu o Łódź, podejrzewam, że wcale bym tam nie pojechała. Myślałam, że to wszystko będzie wyglądać inaczej. Generalnie musieliśmy zaopatrzyć się w szkicowniki, węgle, flamastry, ołówki, gumki itp i ruszyć indywidualnie lub w grupie w miejsce, które zainspiruje nas do zrobienia 10 szkiców i przyniesieniu ich z powrotem na uczelnie. Małe wprowadzenie o tym jakie mają być lub mogą być nasze prace, a w wielkim skrócie – walor, walor, zwracamy uwagę na walor! A więc (nie zaczyna się zdania od „a więc”) nasze prześwietne walorowe szkice, których udało mi się zrobić 4, zabrałam do domu i resztę dokończę w ciepłym łóżku niż latając po Łodzi z duszącym kaszlem i bolącymi zatokami. Wcale nie narzekam na zajęcia i na to, że muszę w nich uczestniczyć, bo sam projekt jest ciekawy, aleee… ale może ktoś poświęci nam nieco więcej uwagi? 
Jutro dzień drugi, o wiele dłuższy, wykłady (m.in „Działalność MMAC oraz obecny stan Fukushimy” – prof.Kyo Hoshino, „Reklama teatru w okresie powojennej Japonii, z naciskiem na lata 60.” – prof.Yasuyuki Saegusa) , plus do tego jakiś wernisaż, prezentacja multimedialna i wystawa oryginałów Papcia Chmiela „Tytus, Romek i A’Tomek”. Generalnie zapowiada się nieźle, ale po dzisiejszym dniu spodziewam się wszystkiego… więc bez przesadnego optymizmu poczekam na jutro. 
Zdam wam relację za kilka dni.

wtorek, 4 września 2012

czy to był błąd?

Biję się dziś z myślami. Co by było gdybym jednak poszła wtedy do domu, z dala od zła! Mam przecież prawo popełniać błędy i może się teraz usprawiedliwiam, nie można tak! Ale od dziś jestem dawną sobą. Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno. Było fajnie, czas teraz pomyśleć odrobinę racjonalnie przed każdym następnym diabełkiem, szepczącym mi do ucha rzeczy, których nie powinnam słuchać. 
Pewnie nie wiecie, bo przecież wszyscy o tym piszą jakby nikt kalendarza nie miał. Tym którzy nie dotarli na rozpoczęcie gratuluję udanego melanżu ! Za to studentom życzę udanego ostatniego miesiąca.

wtorek, 21 sierpnia 2012

pozrywane zdjęcia

Można śmiało powiedzieć, że na zawsze zamknęłam jeden z rozdziałów w moim życiu. Sama do końca w to nie wierzę, bo przez te kilka lat nic nie było tylko moje, ale nasze. Nasza impreza, nasze wino, nasz wypad do kina, nasz wyjazd na wieś, nasze łóżko, nasz świat, nasze wszystko. Teraz jest moje i tylko moje, a NASZE zdjęcia leżą na dnie szuflady. Na nowo uczę się rozmawiać z ludźmi, nie żyję w odosobnieniu. Zaskakujące jak wiele się zmieniło. Tak jakbym przez te kilka lat była w stanie hipnozy spowodowanej Twoją obecnością. Już nie jestem zła, wręcz przeciwnie, cieszę się życiem. Wciąż nie mam szczęścia, ale jestem szczęśliwa. Przez te kilkanaście dni próbuję w kółko nowych rzeczy, wybieram złe i dobre ścieżki na zmianę. No i co z tego… Popełnię tyle błędów ile będzie trzeba. Szukam siebie.
A tymczasem na portalach społecznościowych, blogach, portalach informacyjnych aż huczy o tym, że jeszcze dwa tygodnie do końca wakacji. Po co o tym wspominać ? Sami siebie katujecie. Zostały Wam dwa tygodnie, nie odliczajcie tego czasu. Po prostu się bawcie. 
Ja teoretycznie zacznę od 17 września, a praktycznie od 1 października.

wtorek, 31 lipca 2012

mały światek

Mam wiele osób, które uważają się za moich przyjaciół. Mam wiele argumentów, aby twierdzić, że tak nie jest. Po czym można poznać prawdziwego przyjaciela? Po prostu bądź!
Weekend w Sulejowie bardzo udany. Pomijając fakt, że chyba zanudziłam kolegę monologiem na temat mojego życia. Dużo skrajności, a niedopowiedzenia wyjaśnią się same. Od dziś powinnam myśleć bardzo pozytywnie. Odrzucam być może szansę na szczęście, ale myślę, że ono i tak kiedyś do mnie wróci, bo przecież ja nie jestem nieszczęśliwa, tylko nie mam szczęścia.
Dziękuję. 
A w międzyczasie czytam. Douglas Kennedy „Pokusa” – mogę się z tym utożsamiać. 

środa, 25 lipca 2012

niezależna

Emocjonalnie pusta jak dotąd, ale kocha się w swojej wolności. 
Weszłam tu dziś z napisaniem jakiejkolwiek notki mającej sens, ale teraz mam totalną pustkę w głowie. Mogę tylko napisać, że nie obchodzi mnie pieprzenie ludzi dookoła, że ja to powinnam się wziąć za siebie, pomóc mamie, posprzątać kamienice najlepiej, może jeszcze łajno z pobliskiej stajni wynieść albo przekopać ogródek. Co kogo obchodzi, że wracam nad ranem (zazwyczaj koło południa, następnego dnia) po imprezie z pijackim jeszcze odorem. Robię to co lubię. Wścibscy zazdrośnicy. Aż się chce napisać „Dziękuję, dobranoc” (autor GB) 
Buźka ;*

czwartek, 19 lipca 2012

„wydajesz się nieszczęśliwa”

Usłyszałam ostatnio coś na temat bloga i sama nie wiem, czy to do końca prawda. Nie dotyczy to tylko tego co ja piszę, ale ogółu. Mianowicie „jest ci źle, nie masz się komu wygadać, nikt cię nie kocha, świat jest beznadziejny, a więc zrób to co każdy na twoim miejscu – załóż bloga. ” Jeśli chodzi o mnie to wpisy mogą być lekko emocjonalne, bo ja taka jestem, aczkolwiek kolega, który też pisze bloga, powiedział mi, że po moich wpisach można wywnioskować, że jestem nieszczęśliwa. To nie do końca tak.. Być może jest mi czasem źle, bo pogoda jest nie taka,bo ludzie są zawistni, bo usłyszałam smutną wiadomość, bo po prostu na kimś się zawiodłam. Co by się jednak nie działo nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. Powiedziałabym raczej, że nie mam szczęścia, ale nie jestem nieszczęśliwa. Dla mnie to oddzielne kategorie, choć pewnie dla wielu znaczy to samo. Nie mieć szczęścia a być nieszczęśliwym to zupełnie coś innego.
Pozdrawiam wszystkich, którzy piszą, bo po prostu to czują. Nie tylko dlatego, że nie maja się gdzie wygadać. Tu jest zupełnie inny świat. Tworzymy go wspólnie.

środa, 11 lipca 2012

odebrał sobie życie

Kolejna niezrozumiała dla mnie informacja. Coś co mamy najcenniejszego okazuje się być kruchym, nic nie znaczącym elementem. Co skłania ludzi do takich kroków? 
Czuję się silniejsza. Czasem sobie myślę, po co mi to całe zamieszanie, pełno niedokończonych spraw, niedorzeczne kłótnie, niepoprawne znajomości. W większości i tak kończy się na zerwanym kontakcie, omijaniu siebie na ulicy jak obcych nam osób. Nic nie jest proste, a ja wciąż nie wiem czemu ludzie utrudniają sobie życie na siłę.

wtorek, 3 lipca 2012

koniec i początek

Dużo zmian ostatnio. Sama nie wiem, dobrych czy złych. Chyba nie warto oglądać się za siebie. Podejmujemy jakieś decyzje po to, aby było nam jak najlepiej. Jeżeli natomiast przeszłość nie chce dać nam spokoju.. ? Ciągnie się za nami i nie można zacząć niczego nowego. W pewnym momencie masz już dość i definitywnie żegnasz się z tym co było, ale nigdy nie ma tak łatwo jakbyśmy tego chcieli.  Słyszymy za plecami ostatnie westchnienia, oddech na karku przyprawia nas o dreszcze. Teraz potrzeba tylko silnej woli. 
Fajnie wam na wakacjach? Ja nieszczęsna kontynuuję sesję… Jeszcze tylko tydzień.

środa, 20 czerwca 2012

dam radę

Nie mniej pesymistycznie niż ostatnim razem, ale jednak coś się zmieniło. Powoli układam już swoje życie tak jak chce. Chyba wiem już w czym tkwił problem. Nie mogę bez przerwy oszukiwać sama siebie, bo wydawało mi się że tak będzie lepiej, a problem nigdy sam nie zniknie, nie rozwiąże się. Nie wiedziałam, że będę kiedyś wybierać. Rozrywka - Nauka, Związek – Nauka, Znajomi – Nauka, Praca – Nauka.. Przez najbliższe 3 weekendy wybieram oczywiście drugą opcje.. Zawsze, ale nie na zawsze (zrozum). Po sesji wszystko się uspokoi, teraz jestem zbyt zestresowana, nie myślę, nie mogę.. 

piątek, 15 czerwca 2012

bez zmian, bez zmian

Zła passa nie odstępuje mnie na krok. Nie mogę nic z tym zrobić, chyba po prostu muszę nauczyć się żyć na nowo. Nie wszystko jest takim jakim chcemy żeby było. Jestem po prostu pechową osobą, ale mam ambicje i mimo, że brak mi motywacji, żyję dalej. Chcę osiągnąć swój cel.
Odnośnie Euro.
Nie sądziłam, że będę tak mocno kibicować naszej reprezentacji. Nie tylko dlatego, że Lewandowski to nasz polski Cristiano Ronaldo, albo odwrotnie – Ronaldo to portugalski Lewandowski. Nie tylko dlatego, że pełno jest wywieszonych flag (w oknach, na samochodach, w drzwiach, witrynach sklepów… ). Nie dlatego, że wszyscy kibicują, to ja też. Wspieram, bo tak czuje. Jakże niezwykłe emocje wzbudzał ostatni mecz z Rosją. Nawet moja mama zacięcie kibicowała chociaż przez cały tydzień powtarzała, że telewizora nie włączy. Nie wiem jak to tam dalej się potoczy. Wiem jedynie, że żeby przejść dalej musimy wygrać sobotni mecz. Cichutko marzę o awansie dla nich, ale czas pokaże. 
________
gdzie jesteś?

wtorek, 5 czerwca 2012

once upon a time…

Los zawsze daje mi kopniaka wtedy, kiedy najmniej tego potrzebuję. Co bym nie zrobiła i jakbym się nie starała wydaje mi się zawsze, że szczęście nie jest dla mnie. Jestem na wymarzonym kierunku, poznałam wspaniałe osoby, a jednak czegoś mi brakuje. Tak jakby mój umysł był starszy od mojego ciała. Oczekuję czegoś więcej, chcę czegoś więcej. Brak mi czasem motywacji do działania co spowodowane jest moim lenistwem, ale nie przekreślam swoich szans na dobrą przyszłość. Używam określenia „dobrą”, dlatego że nie odważę się napisać „wspaniałą”, „cudowną”. Jestem pesymistyczną realistką, nawet nie wiem czy takie określenie istnieje. Kiedy trzeba potrafię być optymistką, tak jak każdy. To chyba zależy od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Znalazłam szczęście, ale nie lubię kiedy owe odchodzi na chwile i robi sobie przerwę od życia razem ze mną. Brak mi równowagi i stabilizacji, tak bardzo duszę się w swoim ciele.

wtorek, 29 maja 2012

ja nic już nie zrobię

Już dawno nie przelało się przez mój organizm tyle alkoholu. Już dawno nie czułam jak to jest nie pamiętać co się mówiło i ile krzywd się wyrządziło. Mam nadzieję że zachowałam odrobinę godności. Tylko teraz stawiam pytanie czy „po alkoholu ludzie zawsze mówią prawdę” ? Jeśli tak, to co mam dalej zrobić? Jeśli nie (i za tą opcją jestem) obiecuję być lepszą. A dzisiaj zaczęłam się zastanawiać dzięki jednej osobie czy on rzeczywiście zasługuje na mnie? A może powinnam spojrzeć na to z drugiej strony czy ja zasługuję na niego.. Co chciałam to zrobiłam i czego nie chciałam, niestety też. Dowiedziałam się dużo o sobie i wiem, że idealna nie jestem i nigdy nie byłam. Egoistką jestem. Wymagałam za dużo, a zarazem za mało od siebie. Teraz wiem. Przepraszam !
Dziękuję wszystkim, którzy byli.
Nawet nie wiedziałam, że mogę liczyć na niektóre osoby, a okazało się zupełnie inaczej. Muszę chyba zacząć ufać ludziom, jestem mega pozytywnie zaskoczona i mimo, że niektórzy dość szybko odjechali mam nadzieję, że w dobrych nastojach. Mój tata stwierdził, że 1/3 tych osób będzie gadało za plecami o warunkach panujących tu gdzie mieszkam. Myli się, ja w nich wierzę. 
Każda z tych osób jest inna, dlatego jest wyjątkowa – dziękuję!

wtorek, 22 maja 2012

wczoraj, dziś, jutro

Uparcie czekam, aż wszystkie usterki zostaną usunięte z blog.onet. Wielu z was już uciekło, ja też mam adres zapasowy w razie czego. Czekam…
Wszystkie problemy, wydarzenia z ostatnich dni, zdenerwowanie, stres, kłótnie, to wszystko siedzi mi w głowie i wstając dzisiaj z łóżka pomyślałam, że jeśli oczekuję od innych lojalności, szczerości i oddania, zwłaszcza od jednej osoby, to nie mogę zaprzątać sobie głowy zagadkowym:”a co by było jeśli…” Chciałabym w końcu nauczyć się żyć chwilą, bo kiedyś taka byłam, a teraz staram się mieć wszystko poukładane, dokładny plan dnia, co do godziny, przez co staje się nudna i brak mi spontaniczności. Dzieje się tak dlatego, że cholernie mi zależy. Zależy mi na ukończeniu Akademii, zależy mi na zdobyciu mieszkania i pracy gdzieś blisko szkoły, zależy mi na moim facecie i naszym związku, zależy mi też na wszystkich moim bliskich, zależy mi na tym, aby zatrzymać szczęście jak najdłużej przy sobie (czy to nie samolubne?), nie chcę żeby za szybko mnie opuszczało. Mimo wszystko nie można wsadzić mnie w kryształowy wazon. Mam wady, kompleksy, problemy jak każda kobieta. I boję się, boję się przyszłości!

środa, 16 maja 2012

muzyka

Nie wiem czy są tu jacyś fanatycy programów telewizyjnych jak X Factor, Must Be The Music itp. Ja po prostu muszę o tym napisać. Mimo, że nie mam określonego ulubionego stylu, potrafię stwierdzić, co do mnie przemawia, a co jest kolejną komercyjną tandetą. W ten weekend odbył się finał jednego z tych programów i jak większość z was, a przynajmniej połowa zna już zespół Lemon. Jakie było moje zaskoczenie jak ci faceci wygrali. Myślałam, że społeczeństwo wybierze na przekór chłopaczków z NPWM, bo przecież działają w organizacji, pomagają dzieciom, rapują o Janie Pawle i tak się zastanawiam, ile w tym prawdy? Może to dlatego, że nigdy nie lubiłam polskiego hip-hopu, po prostu nie rozumiem o co im się do cholery rozchodzi i do tego jeszcze te diss’y. Nawet nie wiem czy dobrze to piszę, swojego czasu popularne : Diss na Peje, Paja – diss na Tedego. Ten z kolei na kolejnego. Przypomina to trochę „solo” z podstawówki. Wracając do meritum, bardzo się cieszę, że z tak wielu programów muzycznych, wygrał w końcu ktoś kto ma tak ogromny talent. Igor Herbut swoim głosem wprowadza mnie w inny świat! Jak to napisała Joanna Kobus w swoim artykule: „Poczułam się raczej jak pod wpływem bardzo silnej dawki muzycznej morfiny. Straciłam kontakt z rzeczywistością”. Na ich profilu na facebook’u czytamy więcej takich własnie opinii. Jestem pewna, przynajmniej u mnie tak jest, że to nie będzie 5 minutowy zachwyt, bo wygrali program i każdy o nich mówi. Pamiętam, że jak wygrał Enej to znienawidziłam stację radiową, bo puszczali ich piosenkę 76253478254 razy dziennie. Także powtarzam, bezapelacyjnie jestem pochłonięta przez „Igoromanię”.
Na koniec jeszcze dodam, że lans i moda na hip-hop staje się coraz bardziej irytująca. Jestem wierna tylko jednemu raperowi od przeszło 10 lat i nazywa się Marshall Bruce Mathers III. 
pees. Poniżej podaję link do piosenki, która uzyskała najwięcej głosów w finale programu.

czwartek, 10 maja 2012

..przecież to nie zazdrość

Nie mogę już dłużej patrzeć na to całe otoczenie. Jedni przez drugich prześcigają się, aby znaleźć się na lepszej pozycji. Może tu chodzić o prace, szkołę a nawet o znajomych co dla mnie jest totalną durnotą, ale ja tego nie wymyśliłam więc chyba nie powinnam się tym zadręczać. I nie wiem czy to się zazdrością nazywa, być może jest to chora rywalizacja. Każdy lubi odnosić sukcesy, ale denerwuje mnie fakt, że niektórzy obnoszą się z tym jakby nie wiadomo co osiągnęli. Czy to takie ważne, aby każdemu pokazywać jakim się jest zajebistym w tym czy w tamtym? Zawsze mi się wydawało, że przede wszystkim powinno się coś osiągać i piąć się w górę dla samego siebie. Tymczasem dana osoba lata z przyklejoną plakietką „zajebistości”. Jest też drugi gatunek osób, które odnoszą sukcesy i umieją się nimi „dzielić” z innymi, cieszą się, ale nie przesadzają z samouwielbieniem. Sama do tej kategorii dopisuję siebie.

środa, 2 maja 2012

zdrowy rozsądek jest niezdrowy dla marzeń

Witam was kochani w tak piękny i słoneczny dzionek wraz z moim zapaleniem oskrzeli. Kiedy inni się opalają i korzystają z majówki oraz długiego weekendu ja siedzę nad stertą chusteczek i leków na przeziębienie. Mogłam iść do lekarza i wziąć antybiotyk, ale po co… ? I kto to w ogóle widział, żeby przy 30 stopniach na plusie, ktoś kichał co chwila, wypluwał sobie płuca i nie miał siły na nic, a jego organizm odmawiał współpracy.. Paradoksem tej całej sytuacji jest to, że trzy dni przed rozwinięciem się tej choroby brałam Vigor, czyli kompleks witamin na wzmocnienie odporności organizmu. No kino po prostu. Umieram.
Ponadto u mnie zaczyna się wszystko stabilizować. Wygląda na to, że ryzyko się opłaciło. Jak na razie chowam swoją dumę do kieszeni. Muszę dorosnąć do odpowiedzialności za drugą osobę, a przede wszystkim nie mogę być egoistką. Chcę kochać i być kochaną.
PS.Zaczynam pisać opowiadanie, nie wiem czy chcielibyście je przeczytać. Myślę, że jest całkiem niezłe. Napiszcie co o tym myślicie.

czwartek, 19 kwietnia 2012

teraz wiem

Uświadomiłam sobie jeden z większych problemów, które dotyczą mojej osoby, a wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wielu psychoterapeutów i psychiatrów przyznało ostatnio w jednej z gazet, że związki rozpadają się, ponieważ jedna ze stron, a może dwie mają bagaż życiowy, z którym nie potrafią sobie poradzić (nie musi tak być i przyczyną może być zupełnie co innego). W większości jednak „przypadków” okazuje się, że pary postanawiają się rozstać, ponieważ ich różnorodność charakterów nie idzie w parze. Ponoć to tylko przykrywka, a ludzie nie potrafią mówić wprost co im po głowie chodzi. Później powstają niedomówienia i nieporozumienia. I tak sobie teraz myślę, że ja też nie poradziłam się z przykrymi doświadczeniami, które mnie spotkały w dzieciństwie i teraz nie umiem szczerze stworzyć zdrowej relacji z kimś dla mnie ważnym, a może to mój akt desperacji pozwala na dopuszczanie myśli, że to moja wina. Skoro wiem, że tak nie jest. Kulminacyjny punkt przekroczył on, tylko nie wiem, dlaczego to ja czuję się paskudnie.

Chyba powoli będę kończyć tutaj.. muszę się przenieść.
OnetBlog nie radzi sobie z ilością błędów na stronie. Tu nie da się funkcjonować.

wtorek, 10 kwietnia 2012

uzależniona

Od wielu rzeczy jestem uzależniona! Chciałam się tym z wami podzielić, ale też uświadomić sobie jaka jest rzeczywistość. Muszę zmienić parę aspektów lub całkowicie przestać to robić, ponieważ teraz nie jestem do końca szczęśliwa we własnym ciele. Nie mam w ogóle motywacji, żeby się zmienić. Brakuje mi siły i nie umiem walczyć o to co jest dla mnie ważne.
Jestem uzależniona od:
- fast foodów (do MC zaglądam częściej niż do kosmetyczki)
- internetu (to dla mnie drugi dom i nie wyobrażam sobie nie mieć do niego dostępu)
- odpoczynku (jestem leniwa i ospała, nic mi się nie chce i gdybym tylko mogla w ogóle nie wychodziłabym z łóżka)
- papierosów (wiele osób mówi: „Mogę rzucić kiedy chcę, nie ciągnie mnie do palenia” – też tak mówiłam, teraz wiem, że wiąże się to z silną wolą)
- napoi energetycznych (pije je prawie codziennie, mimo, że nie ćwiczę i zdaje sobie sprawę z tego jakie to jest niezdrowe)
- telefonu (nie wyjdę z domu bez niego)
- chipsów („czipsów” ; wszelkiego rodzaju paprykowe, solone, serowo-cebulowe, a dupa rośnie)
- prostownicy (codziennie myję głowę, niecodziennie prostuję, ale jak gdzieś wychodzę muszę mieć wyprostowane)
- kosmetyków (fluid, tusz do rzęs i kresek, puder brązujący, cienie do brwi, perfumy)
- pieniędzy (kiedy ich nie mam, tylko myślę co by tu sprzedać, a później chomikuję gdzie się da i zbieram na koleją parę butów)
- a no właśnie – buty (w ciągu ostatniego tygodnia wydałam na nie więcej niż kiedyś przynajmniej w ciągu 6 miesięcy)
- ubrań (ciągle znajduję jakiś ciuszek, który później ląduje u mnie w szafce i zapominam o nim na kilka tygodni)
- jestem uzależniona od bycia dobrą (większość ludzi to wykorzystuje)
Powinnam być uzależniona od zdrowego jedzenia, ćwiczeń i poprawnego stylu życia. Gdzie ja mam szukać natchnienia? Z niektórych tych rzeczy na prawdę nie umiem zrezygnować. A jeśli postanawiam, że rezygnuję, to po tygodniu stwierdzam, że przecież jeden raz mogę nagiąć reguły, a później okazuje się, że wracam do początku. I co ja mam ze sobą zrobić?

piątek, 30 marca 2012

przyszłość

Mam co chciałam. Nie przewidując jak będzie po powrocie, zrobiłam to. Z niecierpliwością czekam teraz na zmianę, a emocję targają mną od wewnątrz. Istnieją pewne ograniczenia do których muszę się teraz stosować – to jasne, że nie zrobię nic głupiego. Ufam sobie i swoim przekonaniom, tylko nie jestem pewna jednej rzeczy, czy to w porządku, że tak oszukana daję koleją szansę. Wiem, że trzeba wybaczać i nie powinno się chować urazy, mój tata zawsze tak mówi, no ale wątpliwości pozostają.
Kończy się marzec; rok temu w tym czasie trzęsłam się ze strachu, kiedy pomyślałam, że za miesiąc matura. Teraz, studiuję na kierunku, który od zawsze mi się podobał i szczerze mówiąc jest już drugi semestr, ale ja nie czuję aby moje umiejętności znaczenie podskoczyły do góry. Mam nadzieję, że się to zmieni.
Jutro piątek, zaczynam kolejny „niesamowity” weekend na uczelni. Perspektywa 13 godzin dziennie (oprócz piątku) mnie wykańcza. Jedyne co mnie trzyma na tych studiach to myśl, że kiedyś nawet nie sądziłam, że znajdę się w miejscu, w którym teraz jestem. Pamiętam jak przechodziłam koło mojego LO, będąc jeszcze w podstawówce i tak bardzo chciałam tam uczęszczać i udało się, jestem absolwentką szkoły o której zawsze marzyłam (no może to za duże słowo)- myślałam. Pomyliłam profile i uczyłam się zupełnie nie tego czego chciałam i nie wiem czy to był błąd, w każdym razie rok temu ukończyłam tą szkołę i wtedy zaczęły się schody. Po ostatnim egzaminie maturalnym zaczęłam szaleć.. I zanim się obejrzałam, nadszedł czas składania podań do szkół wyższych. Profil, wybrałam od razu, chociaż zastanawiałam się czy nie iść na coś innego. Zrobiłam dokładnie to samo, co w LO. Wtedy był to zły wybór, a teraz? Nie wiem, czas pokaże. Będę inżynierem informatyki, mającą licencjat z grafiki artystycznej, albo któregoś z tych kierunków (albo obu) nie ukończę i zmarnuję sobie 3,5 roku.

środa, 21 marca 2012

jedno zycie

Mamy jedno, jedyne życie – czas na popełnianie błędów. Tak jest ten światek skonstruowany i nawet gdybyśmy chcieli swoje życie poukładać i mieć zapisany cały plan od początku do końca to i tak los postara się o to, aby nie było tak łatwo, bo.. nie może być, i tyle. Nie wiem czy będę żałować tej decyzji, na pewno żałowałabym, gdybym nie spróbowała. Zawsze tak jest, a ja nie mam zamiaru gryźć się z sumieniem i w przyszłości mówić: A przecież mogłam spróbować i tak nic nie tracę. Co prawda ryzykuję kolejną porażką i złamanym sercem, ale przeczytałam gdzieś, że rodzimy się sami i sami umieramy, a pomiędzy tym towarzyszy nam ktoś z kimś dobrze się czujemy, dogadujemy, a kłócą się wszyscy, bo ideałów nie ma! Także skazuję siebie na życie w jego sercu – zawsze byłam niepoprawną romantyczką. Ale lubię to! Nikt mi nie odbierze tego co czuję, ani też nie będę przejmować się opiniami ludzi, którzy o nas nie wiedzą nawet 1/10 tego co przeżyliśmy, bo tacy tylko czyhają na szczęście innych, aby je spieprzyć.

Znam dwie wspaniałe kobiety, otaczają się przyjaciółmi i oddanymi znajomkami, problem tkwi w tym, że nie mogą znaleźć sobie odpowiedniego faceta. Mają adoratorów, ale żaden nie nadaje się na tego jedynego i może to od nich zależy, ponieważ są tak wybredne, albo rzeczywiście żaden z nich się nie nadaje. Nie będę już bawić się w swatkę, chociaż chciałabym wyczarować im księcia, takiego na jakiego zasługują. Tak, tak wiem, że życie to nie bajka, ale tym kobietkom należy się wszystko co najlepsze. 
 
Nadchodzi pierwszy wolny weekend od zajęć na uczelni! Normalnie nie wiem jak mam ten czas wykorzystać.
PS. Dziękuję wam za komentarze pod poprzednią notką.
A, wszyscy, którzy pytali co studiuję – jestem na dwóch kierunkach. Studiuję Grafikę Artystyczną i Informatykę.

wtorek, 13 marca 2012

początek końca

Od ostatniego wpisu wiele się zmieniło. Rzeczy dzieją się w takim tempie, że zaczynałam się w tym wszystkim gubić. Zacznę może od początku.
Studia są coraz cięższe, doszło nam sporo nowych przedmiotów, np.: matematyka dyskretna, algorytmy, projektowanie grafiki, nowe media.. To tylko niektóre z nich. Nazwy przerażają, wiem. Jak pomyślę, że czeka mnie rachunek prawdopodobieństwa, gdzie w LO unikałam tego jak ognia, tak tutaj znów muszę przez to przejść. Na uczelni siedzę 3 weekendy w miesiącu, średnio po 13 godzin. Wykańcza mnie to. Całe szczęście, że mam auto, bo nie wyobrażam sobie czekania całą wieczność na autobus, który i tak nie przyjedzie, albo jazda tramwajem, w którym bardzo łatwo o zaczepkę pijanego kolesia. A miałam już takie przypadki i nie wspominam ich miło. I przekonałam się, że ludzie nie są tak pomocni i odważni jak mi się zdawało. Teraz nigdzie nie można czuć się bezpiecznym. Generalnie przez zajęcia miałam bardzo mało czasu, niby od poniedziałku do czwartku mam wolne, ale przy ilości materiału, który muszę opanować to naprawdę niewiele. Zatraciłam się w tym, starałam się mieć czas dla grupy, aby się zintegrować i nie stać się odludkiem, bo tego też nie lubię. Nie zdawałam sobie sprawy, że zaniedbuję swój związek. Wczoraj jedna osoba mi to klarownie przedstawiła. Wiem, że ma rację i wstyd mi, że tak postępowałam. Zostałam ukarana w najgorszy według mnie sposób. Nieumiejętność rozmowy z drugą połówką sprawiła nam straszny zawód. Ja się nie domyśliłam, a on nie powiedział wprost. Popełnił okropny błąd, którego jak twierdzi – żałuje i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Widzę jak cierpi, bo czuje to samo. Jestem młoda, mam dopiero dwadzieścia lat, studiuję, a jedynym problemem powinna być w tej chwili sesja i nauka. Powinnam być szczęśliwa, a nie płakać co noc w poduszkę. I co ja mam teraz zrobić? Kolejna szansa? A jeśli to niczego go nie nauczyło? Jedni mówią nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, inni, że do trzech razy sztuka, ale my jesteśmy już poza tymi granicami. Zawiodłam się na nim już wiele razy, na początku zrzucałam to na młody wiek, później wybaczałam, bo warto próbować zawalczyć o to co się kocha, a teraz wiem, że to nie tylko jego wina. Nigdy wina nie leży po jednej ze stron. Oboje sobie to zrobiliśmy i dlatego się nad tym zastanawiam. Poznałam go przeszło 3 lata temu i strasznie się od niego uzależniłam. Jest mi źle i dobrze jednocześnie. Nie czuję presji, nikt mnie nie kontroluje w jakiś sposób. Przyjaciółka mi powiedziała, że jestem zupełnie inna bez niego. Może i mają rację ? Ale ja już żałuję, że go zostawiłam. To niewiarygodne, że tak młoda duszyczka, tak intensywnie odczuwa brak kogoś bliskiego. Nie samowitą to ma moc.
PS.Jeśli ktoś doczytał do końca, to dziękuję.

wtorek, 28 lutego 2012

błędne koło

Już po wszystkim, zaliczyłam egzaminy. Może nie jest to poziom jaki chciałam uzyskać, ale jestem zadowolona, ponieważ nie mam poprawki. Dałam radę zaliczyć historię sztuki, która jest moim przekleństwem i myślałam, że nie dam sobie z nią rady. Dostałam taryfę ulgową, teraz muszę się postarać w przyszłym semestrze, bo wiem, że drugi raz takiej szansy nie dostanę. Czekam na ostatni wpis. A jutro czekają mnie dodatkowe lekcje angielskiego, nie wiem jeszcze czy pojadę na nie, bo jakoś nie mam chęci na naukę po tej sesji.. Jestem wykończona.
Zawiodłam sama siebie w pewnej sprawie o której  nie chciałabym na razie wspominać. Gdzieś już wspomniałam o tym, że lubię masochistyczny styl życia. Dostaję w dupę, mówiąc kolokwialnie, a i tak wchodzę to po raz wtóry mając nadzieję, że jeszcze wszystko się zmieni. Nie chcę oszukiwać samej siebie i moja cierpliwość też ma swoje granice. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak człowiek może bić się z myślami, to takie wewnętrzne rozdarcie. Myślę jedno, a robię zupełnie na odwrót obiecując sobie, że tym razem będzie zupełnie inaczej. Nie dam rady w pojedynkę.

sobota, 18 lutego 2012

być w dwóch miejscach jednocześnie

Witajcie kochani. W niedzielę ostatnie egzaminy, wcale mi nie przeszkadza, że jest ich naprawdę sporo i mogę nie zdążyć ze wszystkim w jeden dzień, ale jaka tam musi być organizacja, skoro mamy egzaminy w dwoch różnych miejscach o tej samej porze. Szkoda, że wykładowcy nie umieją jakoś się ze sobą porozumieć w tej kwestii i ułożyć taki grafik, aby nic ze sobą nie kolidowało. Będę musiała dokonać cudu i rozdwoić się.
Przez tą sesję nie miałam walentynek w tym roku, a w zasadzie przełożyliśmy je z moim M na poniedziałek, mam nadzieję, że wszystko pójdzie ok. Poza tym myślę, że każdy dzień jest dobry do świętowania i nie muszą to być walentynki, bo przecież darzymy się uczuciem każdego dnia.
Trzymajcie za mnie kciuki w niedzielę. Postaram się coś napisać na początku przyszłego tygodnia jak już wszystko zaliczę!..

poniedziałek, 6 lutego 2012

dobry, pan da 3 !

Cześć żabki! No w końcu znalazłam chwilę, żeby tu do Was zajrzeć! Boże, nie wiedziałam, że podczas sesji jest taki chaos. Wszyscy latają, biegają z indeksami po wpisy. I ten wzrok studenta błagającego o 3, bezcenne. Niektórzy robią sobie jaja z zaliczeń, ale ja na niektórzy przedmiotach nie potrafię być tak wyluzowana jak inni, np. Historia sztuki, Psychofizjologia widzenia albo Zarządzanie Wiedzą i Informacją. No kilka egzaminów już za mną. Na obecną chwilę nie jest źle, był mały wypadek przy pracy, ale to da się poprawić. Po prostu na około 20 osób, zaliczyły tylko… 2. Babeczka jest nawet sympatyczna, ale wiadomo, że za kolorowo być nie może. Przede mną jeszcze kilka przedmiotów, także do 19 lutego siedzę nad książkami, kserówkami i wszelkimi możliwymi notatkami.
*Moje samopoczucie poprawiło się i dziękuję wszystkim za rady, jesteście cudowni.
A co do tego odbudowywania.. to jesteśmy tak jakby w trakcie konsultacji, ale staramy się, aby wszystko było teraz jak najlepiej.
Złożyłam kolejne CV, nie poddaje się chociaż nadziei brak.
No i wzięłam dodatkowe lekcje z języka.. Staram się o stypendium, inaczej nie chodziłabym, bo szkoda mi czasu.

piątek, 27 stycznia 2012

jest źle

Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam taka przygnębiona. Tak bardzo chciałabym żeby istniało coś takiego jak wehikuł czasu. Chciałabym cofnąć się o kilka miesięcy. Do momentu kiedy wyrzuciłam pierścionek. Żałuję tamtego wieczoru i tego co się wtedy stało, bo zaczęło się wszystko sypać. Nie mogę sama budować wszystkiego, bo nie dam rady. Tym bardziej teraz kiedy mam na głowie tak wiele.
Przede mną sesja i na prawdę nie wiem jak ja to wszystko ogarnę. Bardzo chciałabym pracować, ale wzięłam dodatkowe lekcje z języka. Może pomoże mi to dostać stypendium. Byłam na kolejnej rozmowie o pracę i spotkałam się z odmową. Może ze mną jest coś nie tak. Nie mam doświadczenia, ale nie mogę go tez nigdzie zbyć i to ma być ta lepsza przyszłość dla nas, panie premierze?
Uciekam i nie zanudzam was więcej.
Present Simple i inne głupoty, a jutro egzamin z angielskiego.

wtorek, 10 stycznia 2012

jak zwykle

Obiecałam zaglądać częściej i staram się, ale miałam bardzo burzliwy pierwszy tydzień nowego roku, dlatego do was nie zaglądałam. Teraz mam już troszkę czasu.
Dzisiaj byłam na rozmowie w sprawie pracy i powiem wam, że mam mieszane uczucia. Bardzo miła pani, ciepłe przyjęcie, rozmowa, uśmiech, ale jednak coś poszło nie tak ponieważ sama jestem niezadowolona. Może przez moją nieśmiałość? Bardzo widać kiedy jestem zestresowana, wtedy głośno przełykam ślinę i ciągle powtarzam „yyyyy”. Mam wiele atutów, którymi mogę się podzielić. Ale nich ktoś da mi taką szansę. Teraz z niecierpliwością czekam na telefon. Choć szczerze wątpię żeby ktoś zadzwonił. Chcę w końcu znaleźć normalnie płatną pracę. Zjazdy mi wszystko komplikują, coraz częściej zastanawiam się nad rzuceniem studiów. One we wszystkim przeszkadzają.

czwartek, 5 stycznia 2012

zostały 3 dni..

Sama się sobie dziwię, jak łatwo przychodzi ci spieprzenie wszystkiego co było do tej pory dobre i dzięki czemu czułam się kochana i spokojna o nasz związek. Nie rozumiem tego jak dwoje kochających się ludzi nie umie utrzymać przy sobie tej harmonii, która daje poczcie stabilności i bezpieczeństwa. Kilka lat temu na lekcji biologii w gimnazjum, moja nauczycielka powtarzała ciągle, że problem nigdy nie leży po jednej stronie. Zawsze ponoć jest tak, że to oboje partnerów popełniają błąd. Wiem, że to zdanie jest prawdą i uważam, że ta kobieta ma zupełną rację. Tylko ja nie wiem co robię nie tak. W takich sytuacjach włącza mi się mój egoistyczny wewnętrzny diabełek i nie pozwala mi siebie obwiniać. Staram się myśleć racjonalnie, ale uwierzcie mi, że można zwariować. Nie pamiętam, czy kiedyś byłam tak bardzo zakochana jak teraz i czy zależało mi tak  na drugiej osobie jak to ma miejsce dzisiaj. Wiem jedno, że nie chcę cię stracić. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle dobrego co ty i jednocześnie nie wyrządził mi takiej krzywdy. Zupełnie się pogubiłam, ale będę walczyć, bo dla takiej miłości warto poświęcić całego siebie i nie wolno poddawać się zbyt szybko.
Zostały 3 dni… do kolokwium. Nauki techniczne nie są moją mocną stroną i będzie trudno mi zaliczyć to na pozytywną ocenę. Coraz częściej zastanawiam się czy rzeczywiście potrzebne mi się te studia. A co jeśli źle wybrałam?