środa, 2 maja 2012

zdrowy rozsądek jest niezdrowy dla marzeń

Witam was kochani w tak piękny i słoneczny dzionek wraz z moim zapaleniem oskrzeli. Kiedy inni się opalają i korzystają z majówki oraz długiego weekendu ja siedzę nad stertą chusteczek i leków na przeziębienie. Mogłam iść do lekarza i wziąć antybiotyk, ale po co… ? I kto to w ogóle widział, żeby przy 30 stopniach na plusie, ktoś kichał co chwila, wypluwał sobie płuca i nie miał siły na nic, a jego organizm odmawiał współpracy.. Paradoksem tej całej sytuacji jest to, że trzy dni przed rozwinięciem się tej choroby brałam Vigor, czyli kompleks witamin na wzmocnienie odporności organizmu. No kino po prostu. Umieram.
Ponadto u mnie zaczyna się wszystko stabilizować. Wygląda na to, że ryzyko się opłaciło. Jak na razie chowam swoją dumę do kieszeni. Muszę dorosnąć do odpowiedzialności za drugą osobę, a przede wszystkim nie mogę być egoistką. Chcę kochać i być kochaną.
PS.Zaczynam pisać opowiadanie, nie wiem czy chcielibyście je przeczytać. Myślę, że jest całkiem niezłe. Napiszcie co o tym myślicie.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz