środa, 22 grudnia 2010

wigilia kals(n)owa

Jak co roku tak i dziś odbyła się wigilia klasowa z nowym wychowawcą, gdyż nasza wychowawczyni musiała odejść z powodu dzieciątka, które za miesiąc przyjdzie na świat. Przed rozejściem się do klas oglądaliśmy Jasełka przygotowane przez „młodszą” klasę i nie powiem wyszło to nawet, nawet… Oczywiście tradycyjnie towarzyszyło temu wzruszenie, zaskoczenie, zdumienie, niektórych bardziej ruszyło za serce, niektórych mniej, ale wrażenie ogólne pozytywne. W klasie podzieliliśmy się opłatkiem, pośpiewaliśmy kolędy, pojedliśmy i do domu. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jestem okropnie chora i zaczynam żałować, że wyszłam rano z łóżka.. No cóż, za swoją głupotę się płaci tak?..
Nienarodzonej Amelce (córci naszej wychowawczyni) życzę spokojnego dzieciństwa, pełnego uśmiechu i zabawy, a mamie szczęśliwego rozwiązania i życia bez trosk.
Wam wszystkim również życzę spokojnych radosnych świąt, bogatego mikołaja, uśmiechu przez całe życie i brak zmartwień, aby przyszły rok był pełen sukcesów. Maturzystom, a więc i sobie, życzę zdania matury na poziomie, który będzie ich zadowalał i pomoże dostać się na wymarzone studia lub znaleźć wymarzoną pracę. WESOŁYCH ŚWIĄT!!
______________________
I mimo tej magii świąt nie potrafię się uśmiechać, gdyż czuję się samotna, opuszczona i nie ma przy mnie nikogo, kto by mnie przytulił i powiedział jak bardzo mnie kocha. Nie ma Ciebie! 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz